23 marca 2019 roku, dokładnie w 25. rocznicę śmierci Guiletty Masiny, włoskiej aktorki filmowej i teatralnej, prywatnie żony Felliniego, na deskach inowrocławskiego teatru wystawiony został monodram „Nie lubię pana, Panie Fellini” o zdobywczyni dwóch Oscarów. Jest to dzieło znakomitej pary artystów – aktorki Małgorzaty Bogdańskiej i reżysera Marka Koterskiego.
Na scenie tylko ona – Giuletta/Małgorzata. Obok niej walizka z rekwizytami charakterystycznymi dla Felliniego i Masiny– melonikiem, nosem klowna, trąbką, strojami. Tam mieści się wszystko, całe życie, miłość i niechęć do FeFe. Pękata walizka towarzyszy Bogdańskiej od początku do końca przedstawienia, a wyjmowane z jej wnętrza przedmioty otwierają kolejne rozdziały historii życia artystów.
Nie lubię pana, Panie Fellini" to pełna emocji historia o artystycznych i prywatnych doświadczeniach pary wielkich postaci, których drogi zeszły się na początku ich kariery zawodowej i biegły razem przez pół wieku. Opowiedziana ustami Giulietty-Małgorzaty przedstawia życie wybitnej aktorki u boku mistrza włoskiej kinematografii, znajdującego się zawsze w centrum zainteresowania – także najpiękniejszych kobiet świata. Widz bez problemu dostrzega nie tylko pełną paletę emocji – od cierpienia po miłość, poprzez złość i obrazę, niechęć, smutek, rozczarowanie – ale również starcie życia z kinem, gdzie często życie stoi na pozycji przegranego. Żonglerkę emocjami i reakcjami organizmu towarzyszącymi konkretnym stanom Bogdańska opanowała do perfekcji. Z krzyku do śmiechu, z radości do łez przechodzi płynnie i dosłownie na pstryknięcie palców.
Spektakl wyreżyserowany przez Marka Koterskiego stanowi nie lada gratkę dla entuzjastów i znawców twórczości Felliniego. Nie oznacza to jednak, że jest nieczytelny dla tych, którzy niezbyt dobrze znają twórczość mistrza z Rimini. Emocjonalny kształt bohaterek granych przez Masinę jest fundamentem tego monodramu. A tak się składa, że Bogdańska oddała go znakomicie.
Bardzo dobrze napisana opowieść, wypełniona poruszającą grą aktorską, sprawia, że widz z zapartym tchem obserwuje nieustannie zmieniający się krajobraz włoskiej rzeczywistości i kolejnych planów filmowych Felliniego. Stała się ona pretekstem do spojrzenia na kobietę uniwersalną, ponadczasową, wierną, która zatraca siebie z miłości do genialnego, lecz niewiernego męża. „Czym jest dla mnie miłość? Całym życiem”. Jedni dostrzegą w tym piękno, inni tragizm. Masina wybaczała ukochanemu kolejne romanse. Mówiła, że nie mają znaczenia, bo mąż i tak zawsze do niej wraca. Fellini podkreślał, że wszystko, co osiągnął, zawdzięcza właśnie jej. Jedynie śmierć mogła ich rozłączyć i tak też się stało. Gdy zmarł, wszystko przestało mieć dla niej znaczenie. Odeszła 5 miesięcy później.
Inowrocławską odsłonę monodramu należy zaliczyć do szczególnych, gdyż odbyła się w rocznicę śmierci Giulietty Masiny, którą uważano zresztą za Chaplina w spódnicy, a także w mieście, które reżyser spektaklu kojarzy ze swoim dzieciństwem. Marek Koterski jest bowiem synem jednego z siedmiorga dzieci Władysława i Konstancji Koterskich, którzy na początku XX wieku zamieszkali w Inowrocławiu. Życie między Inowrocławiem a Warszawą dzieli najbliższy kuzyn reżysera „Dnia Świra". Wizyta w naszym mieście dla reżysera „Dnia świra” zawsze ma wydźwięk sentymentalny.
Na monodram, zwieńczony owacją na stojąco w uznaniu talentu twórców, zaprosiło Kujawskie Centrum Kultury.

plakat