Jeszcze niedawno morsowanie uważane było za dość ekstrawagancką zabawę dla wąskiej grupy dziwaków. Co się zatem stało, że tej zimy morsują już niemal wszyscy?

Z Tomaszem Roszakiem z Pławinka, który morsuje w jeziorze pakoskim rozmawiał Artur Kisielewicz.

Skąd ta moda na morsowanie?

Media społecznościowe bardzo rozpowszechniły tę aktywność, a przecież teraz z konieczności zaglądamy do nich jeszcze częściej. Rośnie też systematycznie nasza świadomość dotycząca korzyści jakie niesie morsowanie. Tutaj też pomógł internet, bo każdy mógł dzięki niemu dokładnie sprawdzić wszystkie fakty, bez konieczności spotkania jakiegoś morsa osobiście. Potem już tylko wystarczy poszukać wśród znajomych na facebooku i okaże się, że mamy z kim zacząć tę przygodę.

Wydaje się, że wpływ na tę modę może mieć też panująca epidemia. Ludzie chcą robić coś, co nie jest zabronione, a do tego w niewielkich grupach i na świeżym powietrzu. W czasie kiedy jesteśmy generalnie zamknięci i mamy mało kontaktu z naturą, morsowanie wydaje się szczególnie atrakcyjne?

Zgadza się i proszę zauważyć, że nie bez znaczenia jest aspekt zdrowotny morsowania właśnie w tym okresie, kiedy tak ważna jest nasza odporność. W zimnej wodzie ją wzmacniamy i jednocześnie poprawiamy ogólne samopoczucie, z którym też bywają teraz problemy.

Od kiedy Pan morsuje i jak to się zaczęło?

Morsuję od 2 lat. Namówił mnie kolega, z którym wcześniej biegałem. Ten pierwszy raz miał miejsce w Gnieźnie w ramach Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Był tam zorganizowany z tej okazji bieg, a na jego zakończenie wszyscy uczestnicy wchodzili po wody. Od tego czasu już systematycznie morsuję w Pakości.

Jak często morsować, żeby mieć większą korzyść niż selfie na Facebooku?

Ja staram się to robić przynajmniej raz w tygodniu i czasem dodatkowo przy specjalnych okazjach. Dla pełnego wykorzystania właściwości morsowania można wchodzić do wody nawet częściej - 3-4 razy w tygodniu. To jednak kwestia indywidualna i trzeba pamiętać o zachowaniu wszelkich progów odporności własnego organizmu. Wtedy doświadczymy bezpiecznie wszystkich dobrodziejstw morsowania.

O jednym dobrodziejstwie, czyli zwiększaniu odporności już Pan wspomniał. Jakie są pozostałe?

Przede wszystkim kontakt z ludźmi i dobre samopoczucie. Morsowanie to też forma krioterapii, gdzie czynnikiem chłodzącym jest woda. Te korzyści potwierdzają nie tylko moi znajomi, ale także ja sam. Miałem uszkodzone kolano i jestem po zabiegu. Po wyjściu z zimnej wody przez 3 dni mogę przenosić góry. Później, kiedy zaczyna brakować tego chłodu, kolano znowu się odzywa. Nie mam wątpliwości, że to dobry sposób na problemy ze stawami i ogólną regenerację organizmu. Dodatkowo jest to sposób na odchudzanie, bo chłód zmienia nasz metabolizm i dochodzi do szybszego spalania kalorii.

Materiał ukazał się w Tygodniku Informacyjnym Powiatu, Miast i Gmin 29 stycznia 2021 r.

Druga część rozmowy za tydzień.